Freed
Administrator
![Administrator Administrator](http://images20.fotosik.pl/357/51ea47c49ce8e851.gif)
Dołączył: 17 Maj 2007
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Czw 9:51, 25 Lut 2010 Temat postu: Medieval II Total War |
|
|
Na prośbę Mokrego, kilka słów o Medieval II Total War.
Nie jestem jakimś fanatykiem serii, a mój pierwszy kontakt nie należał do udanych. Było to, jeśli dobrze pamiętam, demo Shogun Total War dodane do CDAction. Jakoś gra nie przypadła mi do gustu. Kiedy po długim czasie wpadł w moje ręce Rome Total War, podchodziłem do niego bardzo sceptycznie. Nie tylko z powodu Shoguna, ale również dlatego, że jestem raczej gościem, który gra we wszelkiej maści FPS’y, a nie strategie. Po kilku godzinach spędzonych w starożytnym Rzymie, wiedziałem, że będzie to jedna z moich ulubionych gier. Rome przeszedłem około 10 razy, za każdym razem grając inną frakcją. Do tego kilka razy przeszedłem dodatek, będący tak naprawdę „prawie” samodzielną grą. Po takim doświadczeniu, sięgnąłem po starszą część serii, Medieval Total War. Nie powiem, spędziłem bardzo miłe chwile w jej towarzystwie, ale tylko raz przeszedłem podstawkę i dodatek. Brak rozwiązań, do których byłem przyzwyczajony w Rome, wpłynął na obniżenie frajdy z rozgrywki. Dlatego, kiedy dowiedziałem się, że Medieval II Total War, jest tak naprawdę rozwinięciem pomysłów z Rome, do tego w nowej oprawie graficznej, wiedziałem, że chcę tą grę. Długo przyszło mi czekać, zanim gra trafiła się w cenie, jaką byłem gotów zapłacić. Tak na marginesie, obecnie jest wyprzedaż wszystkich gier z serii TopSeller w połowie ceny, czyli za 20 złotych od sztuki. Dzięki temu udało mi się kupić podstawkę i dodatek za 40 zł, kiedy razem są sprzedawane w serii platynowa kolekcja za 70 zł. 30 zł w kieszeni, to chyba dobry interes Wracając do tematu.
Dlaczego ta seria wywołuje u mnie szybsze bicie serca? Ponieważ w odróżnieniu od innych strategii (są oczywiście wyjątki, które z resztą też w jakimś stopniu mi się podobają) nie dowodzimy oddziałem 10 łuczników, 4 konnych i 12 piechurów, ale wojskiem składającym się z kilku oddziałów łuczników, konnych i piechurów. Z czego jeden oddział może składać się od 40 jednostek, do około 200, co jest oczywiście zależne od mocy obliczeniowej blaszaka. Jeśli gramy z największymi liczebnie oddziałami, to bitwy wyglądają iście imponująco – kilka tysięcy walczących małych ludzików Dzięki temu w grze jest nutka realizmu, której brakuje innym strategiom. Ponadto, druga strona gry, czyli rozbudowywanie miast i tworzenie armii, zawieranie sojuszy itp. jest równie emocjonująca. Do tego sposób w jaki zarządzamy swoim imperium na mapie głównej, ma przełożenie na wydarzenia na polu bitwy. Jeśli stworzymy sobie olbrzymią armię, nie będziemy mieli problemu z pokonaniem wojska przeciwnika. Jednak, aby taką armię stworzyć, należy najpierw rozwinąć dostatecznie naszą gospodarkę, aby była w stanie tą armię utrzymać – wojsko musi coś jeść. Zatem wszystkie elementy gry współgrają, tworząc wrażenie kierowania prawdziwym królestwem.
Z uwagi na czas jaki poświęciłem Rome Total War, to bitwy były dla mnie już bardzo łatwe. Wygrywałem przeważnie potyczki, które w realnym świecie nie miałyby szansy powodzenia. Doskonale sprawdzała się taktyka zatrzymania pieszych wroga własnymi piechurami, ostrzelanie nieruchomych jednostek wroga łucznikami, wykonując jednocześnie kawalerią manewr okrążający, aby zaatakować wroga od d*** strony. Nie ma bata, najtwardsi zawodnicy załamywali się i uciekali gdzie pieprz rośnie. W Medievalu II jest... trudniej. Opisany przeze mnie manewr oczywiście wciąż działa, jest tylko jeden problem. Komputer jakby zmądrzał i stara się zatrzymać moją konnicę – to przy wykorzystaniu oddziałów włóczników, to własnej ciężkiej jazdy – aby nie dopuścić do rozbicia własnych walczących jednostek. Inna taktyka, którą stosowałem w Rome Total War, również średnio się sprawdza. W Rzymie mogłem wystrzelać większość nacierających jednostek przy pomocy łuczników, tutaj nic z tego. Ostrzał jest mniej celny, zakute w zbroje oddziały wroga otrzymują niewielkie obrażenia, co tylko potęguje wrażenie realizmu. Do tego wszystkiego dochodzi wykorzystanie artylerii na zdecydowanie szerszą skalę, niż wcześniej. W poprzedniej odsłonie serii, w zasadzie tylko kilka nacji miało dostęp do jakichś machin miotających kamyczkami, do tego raczej w bardzo rozbudowanych osadach. Tutaj, niestety, takie machiny ma każdy, a o ich skuteczności przekonałem się bardzo szybko. W jednej z bitew przeciwnik rozstawił swoje wojska poza zasięgiem moich łuczników z długimi łukami (gram Anglią) i rozpoczął ostrzał moich jednostek z katapult, zmuszając mnie do zaatakowania jego pozycji. Szarża zakończyła się średnim powodzeniem, ponieważ straciłem około 60% wojska, na jego 80%. Dla porównania w Rzymie, przeważnie bitwy kończyłem z rezultatem 10 – 20% strat własnych, na 90 – 100% przeciwnika. Tutaj przeciętna bitwa kończy się (zakładam, że wszystko poszło po mojej myśli, a różnie z tym bywa) z wynikiem około 40% moich, na około 90% jego. Jest trudniej. Jeśli w Rome podstawę mojej armii stanowili łucznicy, plus kawaleria, tutaj trzonem armii musi być piechota i kawaleria. Czyli jest bardziej realistycznie.
Fajną sprawą jest papiestwo i jego wpływ na prowadzoną politykę. Początkowo uważałem, że nie obchodzi mnie opinia chrześcijańskiego dziadka w Rzymie. Było tak do pierwszego nałożenia ekskomuniki, czyli inaczej klątwy papieskiej. Moje chrześcijańskie miasta zaczęły się buntować przeciwko mnie Sprawę rozwiązało powiększenie garnizonu, jak również obniżenie podatków, ale ma to druzgocący wpływ na mój przychód. Mało tego, obecnie walczę z kilkoma narodami jednocześnie, co sprawia, że potrzebuję utrzymywać sporą armię, co z kolei powoduje większe wydatki, a jednocześnie mniejszy przychód, co ogranicza możliwości tworzenia armii i koło się zamyka Mało tego, w momencie naszego wyklęcia, jest szansa, że inne narody chrześcijańskie wyruszą z krucjatą „świętą” (a jakże) przeciwko nam. Wiąże się to z pokonaniem kilkutysięcznych armii, kilku frakcji. Często do krucjaty przyłącza się od 4 do 6 narodów Klątwy można pozbyć się na kilka sposobów. Jeśli umrze nasz lider frakcji, czyli król, jeśli umrze papież, lub jeśli wkupimy się w jego łaski – dużo siana, albo oddanie części zajętych prowincji, czyli nie wchodzi w grę Obecnie muszę pozbyć się ekskomuniki i wybrałem rozwiązanie drugie. Jest jednak mały szkopuł. Papież ma około 35 lat, co oznacza, że będzie panował jeszcze przez kilkanaście tur w grze, a na to pozwolić sobie nie mogę. Wojska na niego nie wypuszczę, ale płatnego zabójcę jak najbardziej. Wysyłam swojego 53 letniego zabójcę, który ma na swoim koncie zabicie króla Francji. W bardzo szybki i sprawny sposób, pozbywa się ona papież i przywraca Anglię do łask Śmierć papieża łączy się z wyborami nowej głowy kościoła. Jeśli tylko mamy dostatecznie duże wpływy, (ja chyba nie muszę mówić, że nie mam ) to możemy ubiegać się o to stanowisko Do tego należy dodać, że różnego typu akcjom wykonywanym przez naszych agentów (zabójca, szpieg) towarzyszą różne filmiki. Są one bardzo sprytnie zmontowane i przynajmniej dopóki człowiek nie zobaczy wszystkich, to cieszą oko. Dla tych co mają ich dosyć, mają funkcję ich wyłączenia.
O grze można pisać naprawdę wiele, ponieważ każda rozgrywką jest całkowicie inna. Od nas zależy jak będzie wyglądała następna bitwa, na jakim terenie będzie miała miejsce (chcemy bronić mostu, to stawiamy naszą armię na przeprawie rzecznej i czekamy grzecznie, aż przeciwnik nas zaatakuje; chcemy zaatakować przeciwnika z zaskoczenia, to ustawiamy naszą armię przy drodze w jakimś zagajniku, co powoduje, że przeciwnik, wpadając w zasadzkę, nie może rozstawić swoich wojsk na polu bitwy), jakie armie wezmą w niej udział, jakie teren zaatakujemy następnie, będziemy wierni papieżowi, czy pokażemy mu cztery litery, sprzymierzymy się z sąsiadami i ruszymy podbijać ziemię świętą, czy podbijemy sąsiadów i zawrzemy przymierze z niewiernymi – wszystko zależy od gracza, czyli tak, jak lubię. Przez to gra jest niepowtarzalna, jak każda runda na Hospie – niby to samo, a jednak inaczej
Do tego wszystkiego wisienką na torcie, jest dodatek, który tak naprawdę ma w sobie tyle godzin gry, co podstawka. W jego skład wchodzą cztery kampanie – podbijanie Indian przez Corteza i spółkę, wyprawy krzyżowe, walki z krzyżakami (niestety nie można walczyć Polską, chociaż ta występuje na mapie – za to w podstawce jest taka możliwość ) czy wreszcie Anglia za czasów Mela Gibsona a.k.a. Waleczne Serce William Wallace Do tego dodatek umożliwia grę do czterech osób na jednym komputerze w trybie hotseat. Polega to na wykonywaniu ruchów na zmianę, a walki pomiędzy graczami na polu bitwy rozstrzyga automatycznie komputer. Kiedy walczymy ze sztuczną inteligencją, są one rozgrywane w tradycyjny sposób. Ostatnio grałem z młodymi w kampanię krzyżacką. Każdy z nas wziął inną nację i zawarliśmy sojusz przeciwko Krzyżakom Zabawa przednia. To przypomina mi o fajnym motywie. Jeśli w czasie bitwy wrogie jednostki zaczynają uciekać w popłochu, a nasze wojska je dogonią, to są one brane w niewolę. Dzięki temu po każdej bitwie, mamy możliwość stracić więźniów, wypuścić ich wolno, bądź też wydać za okup. Grając w kampanię krzyżacką, złapałem przywódcę tejże frakcji, którego sprzedałem za okrągłą sumkę, przy jednoczesnym sprzeciwie moich sprzymierzeńców, tłoczących się nad moją głową w realu
Podejrzewam, że wszyscy mieliście taki, bądź inny kontakt z tą serią. Podejrzewam również, że macie swoje zdanie na jej temat – lepsze, bądź gorsze. Chcę tylko powiedzieć, że jeśli mimo wszystko nie graliście wcześniej, a nie lubicie strategii, typu Warcraft, Starcraft, Age of Empires, Red Alert itp., gdzie liczy się zdobyć surowce i zaatakować wroga wszystkim co mamy dostępne, to nie przekreślajcie na starcie serii Total War – możecie się miło zaskoczyć (zwłaszcza, że obecnie seria obejmuje praktycznie wszystkie ważniejsze okresy historyczne, także dla każdego coś miłego ).
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Freed dnia Czw 10:04, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 4 razy |
|